czwartek, 28 lipca 2016

„Jesteś jak złodziej, który nie żałuje, że ukradł, ale bardzo żałuje, że idzie do więzienia.”




| Scarlett Thompson | 27 lat | reżyserka | numer 18 | 
 | oddział górny | dożywocie |

*****
Niewiele pamiętała z dzieciństwa. Uważała, jak wielu praktycznie myślących ludzi, że nie można oglądać się za siebie, kiedy chce się iść naprzód. Gdyby nie uważała tego stwierdzenia za zbyt banalne, z pewnością stałoby się jej mottem życiowym. Ale w jej przypadku działało to inaczej - wymazywała z pamięci tylko złe wspomnienia. Zbyt ambitna, nie znosząca krytyki... Chciała być aktorką. Całe dnie spędzała na przygotowywaniu małych spektakli, które odgrywała przed rodzicami na koniec każdego dnia. Rodzina była biedna - nie mogli sobie pozwolić na zabieranie jej do teatru zbyt często. Nie mogła również zapewnić jej miejsca w szkole teatralnej. 
Bardzo mocno wierzyła, że ma talent. Mimo braku przygotowania przychodziła na wszystkie castingi. Aż w końcu usłyszała "Niestety... Nie chcemy Pani zranić, ale nie będzie Pani aktorką".
Porzuciła swoje marzenia. Nie musiała grać w przedstawieniach, nie musiała w ogóle o nich myśleć -postanowiła zapomnieć. Ale w wieku dwudziestu lat wiedziała, że kiedyś wróci i wszyscy, którzy mówili, że nia ma talentu, gorzko tego pożałują. Stała się oschła, niesympatyczna, zakłamana. Mimo ukończenia studiów mechatronicznych, postanowiła wrócić do teatru. Jako reżyser.
Braku intuicji scenicznej nikt nie mógł jej odmówić. Tworzyła najbardziej śmiałe i dość kontrowersyjne produkcje. Producenci dostrzegali iskrę w jej oczach i doceniali nieustępliwość w dążeniu do celu. Aktorzy dawali z siebie wszystko, obawiając się jej ataków gniewu. Nienawidziła ich. Nienawidziła ich wszystkich. Wszystko co tworzyła, tworzyła z ogromną złością, która dawała jej siłę.
Po pewnym czasie i krytycy zaczęli tą złość dostrzegać - w jej własnych dziełach. Uważali, że jej obrazy już nic nie znaczą. Że forma zaczyna przerastać treść. 
Nigdy nie była specjalnie znana. Ale wiedziała, że gdyby mogła, zrobiłaby wszystko by zamknąć im usta. Znów poczuła bezsilność, która towarzyszyła jej po tym strasznym castingu. Mogła mówić, ale nikt by jej nie usłyszał. A nawet gdyby usłyszał - na pewno by nie posłuchał. 
Zrozumiała, że wszystkie jej problemy są spowodowane brakiem pieniędzy. Gdyby jej rodzice mieli pieniądze, na pewno osiągnęłaby więcej. Jak dotąd tylko jedna z jej sztuk powędrowała na wielką, nowojorską scenę. Przyrzekła sobie nigdy więcej nie być biedną. 
Wykorzystała wielu ludzi, wiele okazji. Zapomniała o teatrze. Zaczęła nim gardzić. Potrzebowała teraz rozgłosu, pieniędzy i władzy. Zanim się obejrzała, koordynowała wysokobudżetowe produkcje. Stała się osobą publiczną - pozowała na ściankach, wypowiadała się na każdy temat w sposób kontrowersyjny, nadużywała sarkazmu, wchodziła w krótkie związki z aktorami, których potem rzucała z wielką przyjemnością.
Nie była sobą. Nigdy. Dla niej to była tylko rola, jedyna rola życia, którą chciała odegrać jak najlepiej się da. Kupowała drogie samochody, egzotyczne zwierzęta i najwyższe buty, słuchając przy tym muzyki stworzonej do jej filmów. Czasami nawet paliła papierosy, których nienawidziła. Nigdy się nie zaciągała - jednak zawsze uważała, że to bardzo seksowne. Czuła się jak w jakimś starym filmie. Wyobrażała sobie, że kręci jakąś piękną scenę, przełomową w historii kina. Wydawało jej się, że wszyscy, którzy na nią patrzą, zazdroszczą jej życia i chcą być tacy jak ona. Że wszyscy ją podziwiają.
Czasami, kiedy oglądała swoje filmy, dostrzegała tą sztuczność. Widziała niepokojącą różnicę między jej pierwszymi sztukami, a tym... Jej sztuki były jak piękny obraz. Taki jak lubiła - minimalistyczny, symetryczny, dokładny. A filmy... Były rysunkiem pięcioletniego dziecka na żółtym papierze, okraszonym papką efektów specjalnych. Kłóciło się to z pozostałością po jej wrażliwości. Ale trudno. Miała pieniądze. Pieniądze i władzę.
Gdy przybyła do więzienia, nie pamiętała już swojego wcześniejszego życia. To był tylko film - jeden z lepszych, jakie stworzyła. Krew na jej rękach była jedynym elementem, który wydawał się jej wyjątkowo realny. Skąd się tam wzięła? Nie pamiętała. Nie miała głowy do takich nieistotnych rzeczy.
Przecież obiecała sobie, że nigdy nie obejrzy się za siebie.
*****
fot. Marion Cotillard
cytat w tytule z "Przeminęło z wiatrem"
Na wątki zawsze chętna - zapraszam :)